W Starożytnej
Grecji symbolizowała drogę między Ziemią
a Niebem
W mitologii
chińskiej była szczeliną w niebie
zamkniętą za pomocą kamieni i pięciu lub siedmiu kolorów przez boginię Nüwa.
W mitologii
hinduskiej nazywano ją Indradhanush,
czyli łuk Indry, boga błyskawic i
grzmotów.
Mitologia
skandynawska przedstawia tęczę jako Bifröst,
most łączący Asgard (krainę bogów) i Midgard (świat ludzi).
Według wierzeń
Irlandczyków leprechaun, czyli tamtejszy skrzat, chował na końcu tęczy garnek złota.
Aborygeni
uważają, że świat narodził się z „tęczowego
węża”.
W buddyzmie
tybetańskim tęcza symbolizuje przekraczanie
granicy ludzkiego poznania. Człowiek dostrzega jedność świata, uważając wszelkie
podziały za ułudę.
A w mitologii
słowiańskiej człowiek, który został
wciągnięty do nieba przez tęczę, zostawał płanetnikiem, czyli osobą
kontrolującą chmury i inne zjawiska atmosferyczne.
Alchemicznym
odpowiednikiem tęczy jest pawi ogon,
który łączy wszystkie właściwości w
jedno.
Dla
chrześcijan natomiast jest ona symbolem przymierza
między Bogiem a człowiekiem oraz obietnicą Boga, że Ziemi nie nawiedzi już
wielka powódź. Oprócz tego symbolizuje ruch w judaizmie.
Tak
przedstawia się symbolika tęczy w różnych wierzeniach.
Ale czym jest
tęcza dla dziecka?
Każdy człowiek
w dzieciństwie podziwiał ją, uważając za niezwykłą i tajemniczą, a możliwość
jej zobaczenia brał za cud. Ekscytowaliśmy się nawet ujrzanym fragmentem. Nie
zależało nam na początku ani końcu. Pamiętam, jak jeszcze oglądałam Czarnoksiężnika z krainy Oz i w tym przepięknym
zjawisku pokładałam nadzieje na szczęście. Oczami wyobraźni widziałam, jak
biegnę po niej bez strachu, po jej drugiej stronie szukając spełnienia marzeń. Przez
lata żyłam w przekonaniu, że jest to moje prywatne niebo, że byłam grzeczną
dziewczynką i wreszcie może coś się zmieni. Nawet jeśli były to błahe
pragnienia o nową zabawkę.
Tęcza była
pomostem do nierealnego świata.
Jednak w 2012
roku na Placu Zbawiciela stanęła tęcza, która wywoła burzę pełną piorunów
podpalających ziemię. Ludzie jakby zapomnieli, czym tak naprawdę jest dzieło Julity
Wójcik. Świat stanął na głowie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że
Polacy sami proszą się o nierówne traktowanie, wyśmiewanie i umniejszanie
własnej godności. Zamiast być dumni, że w Warszawie stoi budowla, która ukazuje
naszą tolerancję dla innych ludzi, burzą się o propagowanie homoseksualizmu. Przeraża
również fakt, że nie wiedzą nic na temat ruchu LGBT. A niektóre ich kwestie są
tak bezsensowne, że aż szkoda je próbować prostować.
Jestem
zawiedziona. Polakami, którzy podpalając symbol naszej wiary w lepsze jutro, w
ludzi, w życie. Boli, że nie chcą zrozumieć innych, wyklinają krajowy wyzysk, a
wielokrotnie wkładają pieniądze w to samo. Przez siebie. Niszcząc mienie, które
i tak zostanie naprawione. I tutaj gratuluję Hannie Gronkiewicz-Waltz, która z
uporem odbudowuje tęczę, pokazując swoją niezłomność i tolerancję. Chciałabym, żeby homoseksualiści i
biseksualiści poczuli się pewniej w gronie heteroseksualistów. Przecież
niczym się nie wyróżniają na tle przeciętnego Kowalskiego. Chciałabym, żeby transseksualiści mogli pogodzić się z własnymi myślami
i dokonać wyboru dobrego dla siebie, a nie kierować się innymi. Chciałabym,
żeby ci ludzie mogli spokojnie obejrzeć telewizję lub przejrzeć Internet i nie
natknąć się na obraźliwe słowa.
Natomiast
wszystkich, dla których tęcza jest obrzydliwa, pytam: czemu jako dzieci bez uprzedzeń byliście tak zafascynowani tym
zjawiskiem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz