piątek, 8 sierpnia 2014

[2] Tecza, symbol nie tylko dziecinstwa

W Starożytnej Grecji symbolizowała drogę między Ziemią a Niebem
W mitologii chińskiej była szczeliną w niebie zamkniętą za pomocą kamieni i pięciu lub siedmiu kolorów przez boginię Nüwa.
W mitologii hinduskiej nazywano ją Indradhanush, czyli łuk Indry, boga błyskawic i grzmotów.
Mitologia skandynawska przedstawia tęczę jako Bifröst, most łączący Asgard (krainę bogów) i Midgard (świat ludzi).
Według wierzeń Irlandczyków leprechaun, czyli tamtejszy skrzat, chował na końcu tęczy garnek złota.
Aborygeni uważają, że świat narodził się z „tęczowego węża”.
W buddyzmie tybetańskim tęcza symbolizuje przekraczanie granicy ludzkiego poznania. Człowiek dostrzega jedność świata, uważając wszelkie podziały za ułudę.
A w mitologii słowiańskiej człowiek, który został wciągnięty do nieba przez tęczę, zostawał płanetnikiem, czyli osobą kontrolującą chmury i inne zjawiska atmosferyczne.
Alchemicznym odpowiednikiem tęczy jest pawi ogon, który łączy wszystkie właściwości w jedno.
Dla chrześcijan natomiast jest ona symbolem przymierza między Bogiem a człowiekiem oraz obietnicą Boga, że Ziemi nie nawiedzi już wielka powódź. Oprócz tego symbolizuje ruch w judaizmie.

Tak przedstawia się symbolika tęczy w różnych wierzeniach.
Ale czym jest tęcza dla dziecka?

Każdy człowiek w dzieciństwie podziwiał ją, uważając za niezwykłą i tajemniczą, a możliwość jej zobaczenia brał za cud. Ekscytowaliśmy się nawet ujrzanym fragmentem. Nie zależało nam na początku ani końcu. Pamiętam, jak jeszcze oglądałam Czarnoksiężnika z krainy Oz i w tym przepięknym zjawisku pokładałam nadzieje na szczęście. Oczami wyobraźni widziałam, jak biegnę po niej bez strachu, po jej drugiej stronie szukając spełnienia marzeń. Przez lata żyłam w przekonaniu, że jest to moje prywatne niebo, że byłam grzeczną dziewczynką i wreszcie może coś się zmieni. Nawet jeśli były to błahe pragnienia o nową zabawkę.
Tęcza była pomostem do nierealnego świata.

Jednak w 2012 roku na Placu Zbawiciela stanęła tęcza, która wywoła burzę pełną piorunów podpalających ziemię. Ludzie jakby zapomnieli, czym tak naprawdę jest dzieło Julity Wójcik. Świat stanął na głowie. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że Polacy sami proszą się o nierówne traktowanie, wyśmiewanie i umniejszanie własnej godności. Zamiast być dumni, że w Warszawie stoi budowla, która ukazuje naszą tolerancję dla innych ludzi, burzą się o propagowanie homoseksualizmu. Przeraża również fakt, że nie wiedzą nic na temat ruchu LGBT. A niektóre ich kwestie są tak bezsensowne, że aż szkoda je próbować prostować.

Jestem zawiedziona. Polakami, którzy podpalając symbol naszej wiary w lepsze jutro, w ludzi, w życie. Boli, że nie chcą zrozumieć innych, wyklinają krajowy wyzysk, a wielokrotnie wkładają pieniądze w to samo. Przez siebie. Niszcząc mienie, które i tak zostanie naprawione. I tutaj gratuluję Hannie Gronkiewicz-Waltz, która z uporem odbudowuje tęczę, pokazując swoją niezłomność i tolerancję. Chciałabym, żeby homoseksualiści i biseksualiści poczuli się pewniej w gronie heteroseksualistów. Przecież niczym się nie wyróżniają na tle przeciętnego Kowalskiego. Chciałabym, żeby transseksualiści mogli pogodzić się z własnymi myślami i dokonać wyboru dobrego dla siebie, a nie kierować się innymi. Chciałabym, żeby ci ludzie mogli spokojnie obejrzeć telewizję lub przejrzeć Internet i nie natknąć się na obraźliwe słowa.

Natomiast wszystkich, dla których tęcza jest obrzydliwa, pytam: czemu jako dzieci bez uprzedzeń byliście tak zafascynowani tym zjawiskiem?